poniedziałek, 27 stycznia 2014

4

Przebudziłam się. Zamrugałam oczami i zobaczyłam pokój gościnny u mojej przyjaciółki. Momentalnie wszystkie wspomnienia wczorajszego dnia wróciły. Zauważyłam na zegarku, że jest 4:30. Wstałam z łóżka i poszłam do toalety. Gdy wyszłam ubrałam się w dres. Założyłam słuchawki na uszy i wyszłam z domu. W głowie wytyczałam sobie trasę biegu idąc przez podjazd. Gdy doszłam do chodnika momentalnie zaczęłam biec. Nogi same poniosły mnie wzdłuż ulicy. Biegłam mijając domy w których zapalały się światła, bądź jeszcze było ciemno. W uszach miałam muzykę, którą podkręciłam na maksa. Dobiegłam do parku. Na oko przebiegłam około półtora kilometra. Usiadłam na ławce, słuchawki przesunęłam na szyję. Oparłam ręce na kolanach i pochyliłam się do przodu połykając świeże powietrze w płuca. Oczy miałam wpatrzone w chodnik przede mną. Ktoś przeszedł przede mną, a ja ukryłam twarz w dłoniach. Gdy odsunęłam je od twarzy zauważyłam, że są mokre od łez. Otarłam poliki i wciągnęłam powietrze uspokajając organizm. Zauważyłam na chodniku portfel. Podniosłam go i popatrzyłam na prawo i lewo czy ktoś idzie. Nikogo nie zauważyłam, więc otworzyłam go.
Zauważyłam zdjęcie jakiegoś chłopaka w okienku. Miał brązowe włosy lekko podniesione. Zauważyłam też granatową koszulę zapiętą pod samą szyję. Było to popularne zdjęcie legitymacyjne dla młodzieży. Sprawdziłam tez kieszonki na dokumenty osobiste. Znalazłam legitymację szkolną. Louis William Tomlinson, lat 18. Popatrzyłam na dane szkoły. Dane nie różniły się niczym od danych na mojej legitymacji. Widocznie chłopak chodzi do mojej szkoły. ale dziwne, że nigdy go nie widziałam. Zamknęłam portfel i stwierdziłam, że oddam go dzisiaj w szkole. Włożyłam go do kieszeni. Nałożyłam słuchawki na uszy i ruszyłam truchcikiem do domu. Gdy dotarłam na podjazd szybko weszłam do domu, a po tym momentalnie do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam wodę i pochłonęłam na raz pól litra. Udałam się do pokoju. Rozebrałam się do bielizny i weszłam do łazienki. Ściągnęłam resztę ubrań i schowałam się pod prysznicem. Szybko umyłam moje spocone od biegu ciało. Ten portfel, a raczej osoba do której należał nie dawały mi o sobie zapomnieć. Poczułam się jak głupia gimnazjalistka, która miała zagadać do najlepszego kolesia w szkole, licząca na coś więcej niż kilka słów. Rozmarzona wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik z włosami spiętymi w wysoki kok. Rozpuściłam włosy i wysuszyłam je przed lustrem w sypialni. Rozczesując loki zauważyłam delikatne odrosty. Mina mi zrzędła.
-Muszę znów odwiedzić salon fryzjerski-powiedziałam sama do siebie.
Zostawiłam włosy i ruszyłam do moich walizek. Po trzydziestu minutach poszukiwań ubrań w torbach znalazła to co chciałam na siebie włożyć. Założyłam to i przejrzałam się w lustrze. Jeszcze raz spojrzałam na włosy.
-Ugh...-westchnęłam.
Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do mojego salonu.
-Hej, tu Nina Carter. Chciałabym się na dzisiaj umówić.
-Na którą?
-Może na 8:30?
-Jasne, mamy wolne.
-Super. Do zobaczenia.
-Do widzenia.
Upchnęłam telefon w torebkę obok książek i zrobiłam sobie luźnego koka. Umalowałam się delikatnie. Wyszłam z pokoju z kurtką w ręku i torbą na ramieniu. Weszłam do pokoju Alice. Brunetka  podkręcała sobie rzęsy.
-Hej Nina. WOOooooooooow...-przeciągnęła.-super wyglądasz.
-Jak zwykle. Idziemy coś zjeść?
Brunetka wstała, odłożyła maskarę i założyła bluzę. Poprawiła włosy i wzięła kurtkę skórzaną i torebkę. Na sobie miała to.
-Już mogę iść.-uśmiechnęła się i ruszyła do mnie.
Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Zeszłyśmy do kuchni. Zrobiłam do nas grzanki z nutellą, a Alice wycisnęła sok z pomarańczy. Zasiadłyśmy na stołkach obok baru i zajadałyśmy śniadanie słuchając radia. Właśnie puścili Ed'a Shreeran'a. Podgłosiłyśmy radio i zaczęłysmy nucić. Po posiłku schowałyśmy naczynia do zmywarki. Kierowca Alice już czekał na podjeździe w srebrnym Mercedesie klasy e.
Wsiadłyśmy do środka.
-Urwiemy się z dwóch pierwszych lekcji?-spojrzałam na przyjaciółkę.
-Spoko. Centrum?
-Jasne.
-Michael zawieź nas pod galerię.
-Dobrze panienko.-odpowiedział siwawy już mężczyzna.
Obie milczałyśmy przez całą drogę do centrum. Kupiłyśmy sobie z przyjaciółką kilka ubrań, po czym poszłyśmy do mojego fryzjera. Wyszłyśmy od niego o 9:20.
-Fajnie wyglądasz, inaczej.
-Dzięki. Będę musiała się do tego przyzwyczaić.
-Pasują ci te włosy.
-Dobra skończy już.-uciszyłam przyjaciółkę.
Złapałyśmy taksówkę i pojechałyśmy pod szkołę. Weszłyśmy na teren budynku. Zadzwonił dzwonek na następne zajęcia, więc wszyscy zaczęli się przepychać do wejścia. Gdy weszłyśmy do środka na holu panował rozgardiasz, a szczególnie koło mojej szafki. Wkurzona ruszyłam holem. Nagle większość osób, która znała mnie dość dobrze i nie zastawiająca mi drogi odsuwała się dając mi dojść do szafki. O moją szafkę opierał się chłopak ze zdjęcia.
-Cześć śliczna. Jest kolejka, więc nie zastawiaj drogi innym paniom.
-Em, co to za palant?-zmierzyłam go wzrokiem i popatrzyłam na blondynkę, która była centrum plotek i informacji w naszej szkole.
-Ten palant, to Louis William Tomlinson. Rodzice zapisali go tutaj, pochodzi z Florydy i przebiera w dziewczynach.-zaśmiała się.
-Wypraszam sobie palanta.-wtrącił.
-Tak? A teraz odsuń się palancie, bo chciałabym dojść do szafki.-popchnęłam go i otworzyłam szafkę. Schowałam kurtkę i wzięłam notatniki.
-Nie złość się tak piękna,dla ciebie tez znajdę chwilę czasu.
-Nie musisz go marnować złotko, mam z kim spędzać czas.-uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam holem w stronę mojej sali.
-Co za palant z niego!-powiedziałam do przyjaciółki, która czekała na mnie pod klasa.
-Kto?-zapytała zdziwiona.
-Sama zobaczysz, Louis jakiś tam....-skłamałam, choć dobrze zapamiętałam jego nazwisko.
I jego oczy.

/
To tyle. W sumie napisanie tego rozdziału zajęło mi w chuj dużo czasu:
po pierwsze nie miałam kiedy
po drugie mam remont w domu, więc nie mam gdzie
po trzecie szkoła.

Nie wiem jak będzie z rozdziałami w ferie, zobaczymy.
Do NN.

Jak się podoba rozwój akcji???
Ciekawi jesteście co dalej? CZYTAJCIE!

Natalie Malik

poniedziałek, 13 stycznia 2014

3

Zayn stanął autem pod domem przyjaciółki.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się do niego.
On stukał już któryś raz palcem wskazującym o kierownicę.
-Zayn, jesteś na mnie zły?-spojrzał na mnie.
Jego wzrok był poważny. Urażony?
-Jestem, czy nie jestem?
-Zayn...-powiedziałam miękko.
-Skarbie, nie chcę żebyś kłóciła się z rodzicami, czy traciła kontakt z nimi tylko i wyłącznie przeze mnie.
-Zayn, wiesz jakie są moje kontakty z rodzicami. Nigdy się z nimi nie dogadywałam i kto jak kto ale powinieneś o tym wiedzieć najlepiej.
-Jak uważasz.-uderzył delikatnie pełną dłonią w kierownicę.
Przysunęłam się do niego bliżej i przytuliłam się do jego ramienia kładąc głowę na jego barku.
-Proszę, nie gniewaj się na mnie.-powiedziałam cichutko.
-Nie wytrzymałbym godziny.-uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Kocham cię Zayn, pilnuj mnie żebym tego nie spieprzyła.
-Nie pozwolę ci.-uśmiechnął się.
Zayn pomógł mi zanieść walizki pod drzwi przyjaciółki.
-Zadzwonisz wieczorem?
-Jasne.
-To ja lecę.
-Do usłyszenia.-uśmiechnęłam się i cmoknęłam jego usta.
Lord
On podążył już chodnikiem do samochodu, a ja zapukałam do drzwi. Po chwili szczekania Lorda przyjaciółka otworzyła mi drzwi.
-Hey.-przywitałyśmy się cmoknięciem w polik.-Wchodź. Daj, ci pomogę.
Alice wzięła jedną walizkę a ja drugą.
-Sama jesteś?
-Mama jest w gabinecie a ojciec jest na konferencji dentystów w Los Angeles.
-Gadałaś już z nią?
-nie, ale nie będzie miała nic przeciwko, żebyś tutaj została.
-Naprawdę?
-Jasne, że nie. Wiesz, że cię lubi. Chodź.
-A torby?
-Derek się nimi zajmie. Dereeek!
-Tak?-brunet pracujący dla rodziców Alice wychylił się przez poręcz schodów.
-Zanieś torby mojej przyjaciółki do mojej sypialni i przygotuj dla niej pokój gościnny obok mojego.
-Ten połączony z twoim?
-Tak. Dzięki. a ty chodź.-blondynka pociągnęła mnie za rękę do gabinetu jej matki.
-Mamo, możemy chwilę pogadać?
-Jasne, co jest?-kobieta spojrzała na córkę.-O, witaj Nina.
-Witam pani McKinnley.
-Nie mów tak do mnie, to brzmi jakbym miała osiemdziesiąt lat i tony pudru na twarzy kryjący zmarszczki. Chyba jeszcze tak nie wyglądam, co?-podniosła jedną brew.
-Jasne, że nie.
-Więc zapamiętaj, jestem Jenice.
-Dobrze Jenice.
-Mamo, czy Nina mogłaby zostać u nas jakiś czas. Ty i tata niedługo wyjeżdżacie na tydzień do Miami, więc i tak zostanę sama z nią mi będzie raźniej.
-Pewnie, będzie to sama przyjemność.
-Super.
-Kazałaś Derekowi przygotować pokój?
-Tak mamo.
-Dobrze, pozwólcie, że wrócę do pracy.
-Jasne.
Wyszłyśmy z gabinetu Jenice i poszłyśmy na ogród za domem. Weszłyśmy na domek na drzewie, który był stałym miejsce moim i przyjaciółki, gdy miałyśmy po 10/11 lat.
Usiadłyśmy na naszych stałych miejscach.
-Co się stało z rodzicami?-Alice popatrzyła na mnie z ukosa sięgając paczkę fajek z kieszeni kurtki.
Opowiedziałam przyjaciółce jak pokłóciłam się z rodzicami przy kolacji oraz o tym jaką niespodziankę zrobił mi Zayn.
-Więc zamieszkasz z Zaynem, powiadasz.-zaciągnęła się kolejnym już papierosem.
-Tak. Nawet nie wiesz jak bardzo na to czekam.
-A reszta rzeczy z domu?
-Zabiorę je, gdy będę się wprowadzać do domku.
-Mam nadzieję, że zrobicie parapetówę. Trzeba będzie oblać wasz krok na przód.
-Tak, tylko daj nam trochę czasu.
-Tego mam pod dostatkiem.
Przyjaciółka pokazała mi kontury do tatuażu, który zaplanowała sobie na karku.
-Kiedy wypełnianie?
-Za dwa i pół tygodnia mam wizytę umówioną.
-Jenice wie?
-Wie, że robię sobie tatuaż, ale nie wie jaki.
-Myślisz, że spodobałby się jej?
-Może tak, może nie. Wiesz, że ona ma różne wczyty.
-Wiem.
Poczułam wibracje mojego telefonu. Alice spojrzała na mnie wrzucając peta do puszki po piwie służącej za popielniczkę. Spojrzałam na wyświetlacz, a tam "Jack". Pokazałam jej ekran.
-Będę w domu.-powiedziała cicho i zaczęła schodzić na dół.
-Halo?-odebrałam niepewnie.
-Nina, co ty odpierdalasz?
-Nic ci do tego Jack.
-Jak nic mi do tego. Matka z ojcem kłócą się już trzecia godzinę. Obwiniają siebie za to co ty robisz.
-Czyli pupilek nie jest w centrum uwagi? Ojej, ale mi przykro.
-Przestań. Nigdy, nie byliśmy jakąś kochającą się rodziną, ale byliśmy razem. We czwórkę. Nie pamiętasz rodzinnych wakacji? Przynajmniej takie wspomnienia chciałbym zachować. Jeżeli rodzice rozejdą się przez ciebie, to wiedz, że nigdy ci tego nie wybaczę. I ty sobie tego też nie, mimo, że teraz się wypierasz.

/
To tyle.
Dziękujcie mojej współlokatorce za użyczenia laptopa. Dzięki niej mogłam bez problemu dokończyć to co zaczęłam i podzielić się tym z wami.
Nie jest ten rozdział jakiś spektakularny, ale mi się podoba. A wy jakie opinie?

Natalie Malik

niedziela, 12 stycznia 2014

Przepraszam

Przepraszam was bardzo, ale następny rozdział dodam dopiero w przyszłym tygodniu, ponieważ mam remont w domu i niestety nie miałam czasu usiąść i napisać rodział.
Co prawda zaczęłam go, lecz wymaga on dopracowania.
Nie bądźcie na mnie źli. Proszę.

Natalie Malik

poniedziałek, 6 stycznia 2014

2

Odsunęłam wszelkie wątpliwości i powoli zeszłam ze stopni na parking. Podeszłam do chłopaka. Opierał się o maskę wozy i kończył papierosa.
Wiele ludzi uważa, że zapach dymu jest okropny, lecz przy nim wszystko wydaje się być takie seksowne i męskie. Uwielbiam zapach jego perfum pomieszanych z dymem papierosowym. Często pokazuje mi sztuczki wypuszczania dymu. Zawsze potrafi mnie rozbawić.
Kocham go za to.
-Cześć.-podeszłam bliżej niego. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie a zarazem nachalnie pocałował. Gdy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam w jego oczy. Wiernie mnie obserwowały.
-Chciałeś o czymś porozmawiać. O co chodzi?
Przeszłam do rzeczy, jeżeli mamy się rozejść niech to się dzieje jak najszybciej.
-Tak. Musisz to zobaczyć.-odsunął mnie i podszedł do drzwi kierowcy.-Wsiadaj.
Zrobiłam co mówił. Usiadłam w fotelu. Ruszyliśmy z piskiem opon. Zayn nie odezwał się ani słowem, dopóki nie zatrzymaliśmy się na jednym z wielu osiedli domków w Londynie. Tradycyjnie były to tak zwane szeregowce.
-Co my tutaj robimy?-zapytałam wysiadając z auta.
Zayn olał mnie. Podszedł do drzwi i wyjął klucze. Otworzył je. Odwrócił się do mnei i wyciągnął rękę. Podeszłam i chwyciłam się jej. On delikatnie ścisnął moją dłoń. Weszliśmy do środka.
Mały korytarzyk miał jasne ściany. Po prawej stronie zaraz obok drzwi były schody na piętro. Zayn poprowadził mnie dalej. Weszliśmy do otwartego pokoju, gdzie po lewej stronie mieściła się kuchnia z wysepką z czerwonych cegieł a po prawej mały salon z czarną kanapą, fotelem, stolikiem, a na przeciwnej stronie z telewizorem. Ściany miały biały kolor. Na parapetach okien poustawiane były kwiaty. Każdy cal tego pomieszczenia był idealnie stworzony dla mnie.
-Podoba ci się?-popatrzył na mnie.
-Oczywiście, jest cudownie. Ale... Zayn, co to za miejsce?
-Miałem oszczędności i wyremontowałem to mieszkanie. Odziedziczyłem je po mojej babci.-położył ręce na moje biodra i przyciągnął do swojego ciała.-Chciałbym, aby to było nasze mieszkanie.-patrzył prosto w moje oczy.
-Aa....-wzięłam wdech i spojrzałam prosto w jego oczy w których tliła się nadzieja.-Kocham cię, więc tak.-uśmiechnęłam się.
Przybliżyłam twarz do jego. Po chwili nasze usta się złączyły.
Odkąd skończyłam piętnaście lat co chwilę miałam jakiegoś chłopaka. W wieku siedemnastu lat straciłam dziewictwo z kimś, kto jak myślałam, naprawdę mnie kochał. Dopiero przy Zaynie odżyłam. Wszystko nabrało dobrej barwy. Wszystko stało się piękniejsze.
-Ciesze się. Kiedy będziesz gotowa oboje się tu wprowadzimy, dobrze?-pokiwałam głową w odpowiedzi delikatnie przygryzając wargę.
-Chodź, pokażę ci piętro. Co prawda nie jest jeszcze wyremontowane, ale mam nadzieję, że dokończe je przed wprowadzką.
-Pomogę ci, razem je wyremontujemy.-delikatnie ścisnęłam jego dłoń, w odpowiedzi uśmiechnął się do mnie. Ptworzył pierwsze drzi
-Tutaj jest sypialnia.
Weszłam do środka. Pomieszczenie było w jasnych kolorach już wyblakłych, Naprzeciwko wejścia było okno po prawej stało łóżko dwuosobowe a wokół łoża były szafy na ubrania. Było również lustro i niska szafka służąca jako komoda.
-Jest ślicznie.-popatrzyłam na mulata.
-Wiem, że może to nie są luksusy i nie jest tak dużo miejsca jak w twoim domu.
-Ey, ey, ey....-podeszłam do niego i złapałam za kołnierz kurtki.-Nie chcę takiego samego domu jaki był tam. Chcę małe, przytulne mieszkanie tylko dla nas. Tamten dom jest rodziców i za dużo w nim wspomnień,a ten będzie nasz. Tylko nasz.-uśmiechnęłam się.-Niepotrzebne mi salony do szczęścia tylko ty.-spojrzałam w jego oczy.
-A ja ciebie potrzebuję.-uśmiechnął się i delikatnie musnął moje usta.
-Drugie drzwi po prawej to łazienka. Też nie jest jakaś nowoczesna, ale remontowałem ją z tatą jakieś cztery lata temu.-dodał i wyszedł na korytarz.
Weszłam do łazienki.
Jasne płytki i wszelkie dodatki w jasnych odcieniach były idealnie dopasowane do dodatków w ciemniejszych kolorach. Po lewej stronie była mała pralka, obok ubikacja, naprzeciwko zlew, a na samym końcu wanna z zasłonami. Nad zlewem zawieszone bylo lustro z ciemnym obramowaniem i małą półeczką, a na niej wazonik z kwiatami. Po lewej stronie lustra powieszony był mały obrazek w czarnej ramce.
-Jest cudowna.-spojrzałam na Zayna.
Ten wyszedł z pomieszczenia i wrócił na korytarz.
-A to ostatni pokój. Nie wiem jeszcze do czego będzie służył.-spojrzał na mnie.
-Zobaczymy co przyniesie los.-uwiesiłam się na jego szyi.-Wiesz co, pokochałam ten dom. W końcu czuję, że mam miejsce na ziemi.
-A ja ciesze się, że będziemy razem mieszkać. Będę miał cię tylko dla siebie.-uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
-Zayn, ale mam prośbę.
-Tak?
-Chodźmy coś zjeść.-uśmiechnęłam się.
-Jasne. Ciesze się, że w końcu to zobaczyłaś.
Nic nie odpowiedziałam. Zeszliśmy na dół i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę centrum.
Zatrzymaliśmy się w Nandos. Zamówiliśmy jedzenie. Po posiłku pojechaliśmy do mnie do domu. Zostawiłam torbę i inne rzeczy w moim pokoju i poszliśmy do salonu.
Zayn usiadł na kanapie a ja koło niego. Objął mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego ramieniu. Włączyłam telewizor.
Znudzeni oglądaliśmy jakieś seriale, po czym do salonu weszli moi rodzice. Spojrzałam na zegar. Była dziewiętnasta.
-Cześć.-mruknęła mama.-Gdzie Jack?
-Nie wiem, nie jestem jego niańką.
-Ale powinnaś. Jesteś starsza, musisz go pilnować.
-Nic nie muszę.
-Nino.-ojciec spojrzał na mnie i Zayna.
-Słucham?
-Może podałabyś mnie i matce jedzenie?
-Zdawało mi się, że macie od tego służących.
-A mi się zdaje, że możesz to zrobić i odkleić się od tego chłopaka.
-Zaraz wrócę.-mruknęłam do Zayna i pocałowałam go w usta.
Rozłożyłam jedzenie, które zostawiła służba i nałożyłam im na telerze. Postawiłam je przed nimi na stole w jadalni i położyłam sztućce.
-Zjedzcie z nami.
-Jedliśmy już.-powiedziałam patrząc na matkę.
-Nina, będzie miło.-uśmiechnęła się w moim kierunku.
-Zayn.-powiedziałam i podeszłam do chłopaka.-Chcą zjeść z nami.
-Mam się zgodzić?-popatrzył na mnie.
-Niestety.-uśmiechnęłam się.
-Osz ty...-zaczął mnie gilgotać, a ja śmiałam się w niebogłosy.
-Chodź już.-złapałam się za brzuch i poszłam do kuchni. Rozlożyłam posiłek na talerze i wróciłam do stołu. Zayn siedział już naprzeciwko taty, a ja usiadłam naprzeciwko mamy.
-Jak w szkole Nina?
-A jak ma być? Dobrze.
-Jak długo już jesteście razem?-ojciec nie zamierzał kończyć. Typowy on.
-Rok.
-Jak masz na imię chłopcze?
-Zayn Malik.
-Malik, Malik. Nie znam nikogo takiego.
-Londyn jest duży.-dodałam widząc minę ojca.
-Prawda.-przyznał mi rację.
-Chodzisz z Niną do szkoły?
-Nie. Chodzę do London South Collegiate Institute.
-Mhm. Czyli do publicznej szkoły?
-Tak.
-Jakie masz plany po liceum?
-Odziedziczę salon samochodowy po moim dziadku.
-Czyli nie zamierzasz się dalej uczyć?
-Nie.
-Myślisz, że będziesz w stanie utrzymać rodzinę z tego salonu?
-Tak, tak myślę.
-Nadzieja matką głupich.-dodał tata.
-Przestań!-wstałam z krzestał i popatrzyłam na ojca.
-Nino, jak ty się zachowujesz?
-Tak jak powinnam już dawno temu.
-Nino, usiądź. Nie zapominaj w czyim domu jesteś.
-Och, dobrze, że poruszyłeś ten temat.
-Naprawdę?
-Tak, wyprowadzam się. Będę mieszkać razem z Zaynem. Mam dosyć tego jak traktujesz ludzi z góry tylko ze względów materialnych. Za tydzień oficialnie będę miała osiemnaście lat i nie macie nic do gadania. A co do Zayna, to jesteśmy razem od roku. Nawet tego nie wiedzieliście. Tacy z was rodzice! Macie tylko Jacka, od zawsze tylko go mieliście, dlatego zapamiętajcie raz na zawsze. Od dziś nie jestem już waszą córką!-odeszłam do stołu i skierowałam się do mojego pokoju.
-Nino, popełniasz wielki błąd.-usłyszałam jak tata rzuca sztućce na talerz.
-Córeczko, Nina! SKarbie wróć tutaj.-w głosie mamy ani trochę nie było słychać smutku.
Usiadłam na łóżku w pokoju. Poczułam się o wiele lepiej, ale nie zamierzam na nich patrzeć, ani ich spotykać.
Wyjęłam telefon ze spodni. Wybrałam numer przyjaciółki.
-Hej, co jest Nina?
-Alice, mogę u ciebie pomieszkać przez jakiś czas? Proszę, to ważne.
-Jasne. A co jest?
-Przyjadę do ciebie za jakiś czas. Wielkie dzięki.
-Dobra, będę czekać.
Wyjęłam dwie duże walizki i spakowałam w nie najwięcej rzeczy ile mogłam. W dwie dodatkowe torby spakowałam inne moje rzeczy.
-Puk, puk. To ja.-Zayn wszedł do środka.
-Podwieziesz mnie do Alice?
-Dobra, ale Nina, przemyśl to jeszcze. Twoja mama prosiła abym cię poprosił, żebyś została w domu.
-Oni nie mają nic do gadania.
-Jak chcesz, tylko żebyś tego potem nie żałowała.
-Uwierz mi, to najlepsza decyzja jaką dotąd podjęłam.
Uśmiechnęłam się pełna nadziei na to, co przyniesie jutro.

/
Tak więc to jest drugi rodział.
Jak wam się podoba?
Kolejny rodział w przyszłym tygodniu.
Wracam dzisiaj do inetrnatu, a od jutra znów szkoła.
Boże, za co???

To tyle.
Proszę, komentujcie, podawajcie adres bloga innym.

Kontakt: carmelek.natala@gmail.com

Natalie Malik.

piątek, 3 stycznia 2014

1

Moja sypialnia
Rankiem otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam w swoim pokoju. Obróciłam się na drugi bok i zauważyłam, że Zayn stoi koło garderoby i zakłada koszulkę.
-Już się zbierasz?-mruknęłam i podparłam głowę na dłoni.
-Niestety, ale wpadnę po ciebie do szkoły.-uśmiechnął się.
No tak, zapomniałam wspomnieć, że Zayn chodzi do zwykłego liceum, a ja do prywatnego, dla bogatych dzieciaków.
-Kończę o 15.
-Super. Do zobaczenia słońce.-podszedł i cmoknął mnie w polik.
-Poczekaj, odprowadze cię.-wstałam z łóżka. Po krótkiej chwili dotarło do mnie, że jestem naga. Wzięłam koszulkę z podłogi i założyłam ją na siebie. Długością sięgała mi do połowy uda, więc nie musiałam się o nic bać.
On tylko figlarnie uśmiechnął się na ten widok i poszedł do wyjścia. Ja szłam o krok za nim. Otworzyłam mu drzwi i oparłam się o nie delikatnie.
-Kocham cię.-powiedziałam, gdy jego dłonie objęły moją buzię.
-Ja ciebie też.-uśmiechnął się i pocałował mnie dotykając mojej górnej wargi swoją dolną. Wie, jak to na mnie działa.
-Miłego dnia.-pokiwałam mu, gdy odwrócił się w drodze do swojego samochodu.
Zamknęłam drzwi i szybko czmychnęłam do swojego pokoju. Otworzyłam garderobę i wybrałam bieliznę. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Włosy miałam jesczez lekko wilgotne od kąpieli o trzeciej nad ranem, gdy wróciłam z Zaynem z klubu.
Założyłam majtki i stanik, po czym włączyłam suszarkę i przeczesałam włosy palcami rozczesując je palcami. Wyszłam w bieliźnie do sypialni i z garderoby wyciągnęłam ubrania. Zaczęłam je przymierzać, aż w końcu postanowiłam założyć na siebie to. Kurtkę przerzuciłam sobie przez ramię, a do torby włożyłam zeszyty i kilka długopisów. Poprawiłam jeszcze moje jasne różowe włosy i poszłam do salonu. Zauważyłam, że jest 7:15. Wzięłam sobie crouasanta i nalałam kawy do kubka z napisem "Keep Calm and Fuck School". Usiadłam przy stole i zajadłam moje śniadanie. Zauważyłam na lodówce kartkę i dwa banknoty o wartości 100 funtów.
"Jack, ty i Nina macie po 100 funtów na obiad, wrócimy wieczorem. Kochamy was. Rodzice"
Zabrałam moją kasę i włożyłam ją do portfela. Fakt, że dają nam praktycznie coedziennie kasę na obiad, a ja wydaje z niej może 20 funtów, więc resztę odkładam na coś specjalnego, wiem, że kiedyś się przydadzą. Na przykład na domówkę.
Dopiłam kawę i włożyłam kubek do zmywarki. Założyłam kurtkę i wyszłam z domu, gdzie na podjeździe stał już samochód, a obok niego kierowca palił papierosa.
Nagle usłyszałam, że ktoś zbiega ze schodów na piętro. Odwróciłam się i Jack wpadł na mnie.
-MOŻE BYŚ PRZEPROSIŁ??!-wydarłam się na tego cwela.
-A może ruszysz się, bo się spóźnimy do szkoły.-uśmiechnął się i wsiadł do auta. Kierowca zdusił peta butem i otworzył mi drzwi.
-Dzięki Lucas.-uśmiechnęłam się do niego.
Lucas od zawsze się nami opiekuje. Ale tylko ja jestem dla niego miła, Jack traktuje go z góry niewiadomo dlaczego. Przecież on nam nic nie zrobił?!! Zresztą tak jak wcześniej mówiłam, Jack to zwykła świnia. Brzydzę się nim.
Tak samo zachowuje się w stozunku do Zayna, tylko dlatego, że nie ma pieniędzy i jest sam. Wiele razy już kłóciłam się z nim, żeby lepiej odnosił się do niego, ale to tak jakby rzucić grochem o ścianę. Odbije się i pozostanie niewzruszone. Raz nawet rozwaliłam mu pada do PS2, bo nawet nie razcył na mnie spojrzeć, gdy chciałam z nim porozmawiać.
Nim się obejrzałam staliśmy już przed szkołą. Jak zwykle tłumy dziewczyn stały już w kolejce do mojego brata, a męska część siedziała na ławkach i czekała aż wyjdziemy z wozu. Niestety nasi rodzice byli głównymi sponsorami szkoły, dlatego też my byliśmy najbardziej znani w szkole. Zauważyłam Alice z naszymi kumplami. Przyjaciółka miała na sobie to. Otworzyłam drzwi i postawiłam stopy na chodniku.
-Narazie Lucas.-rzuciłam i wysiadłam z wozu.
Jack wysiadł już z drugiej strony auta i już szedł ze swoją świtą poparańców jak on. Kujonki, a gdy rodzice nie patrzą to imprezowicze.
-Siema.-podeszłam i przywitałam się z Alice a potem z chłopakami.
-Lekcje zaczynają się za 30 minut. Co powiecie na czad komorę w moim aucie?-Mike uśmiechnął się.
-Ja mam detox.-Alice popatrzyła na resztę.
-Idziemy.-zwróciłam się do auta chłopaka.
Ja usiadłam na fotelu pasażera. Na szczęście w aucie Mike'a szyby są przyciemnione.
-Kto rozpala?-popatrzył na nas.
Ja, jako jedna dziewczyna podniosłam rękę.
-Masz.-podał mi lufę z zapalniczką.
Odpaliłam i zaciągnęłam się. Podałam dalej. Wypuściłam dym opierając głowę na fotelu. Poczułam w gardle goryczkę i zaczęłam kaszleć.
Chłopacy po kolei również mieli kaszelek. Po kilku kolejkach wyszliśmy z auta i powoli ruszyliśmy do szkoły.
Gdy tylko weszliśmy zauważyliśmy mojego braciszka z podręcznikiem, który uczył się na lekcję.
-Nina, jak ty to wytrzymujesz?-Adam popatrzył na mnie.
-Nie wytrzymuję. Ostatnio rozwaliłma mu pada.-wzruszyłam ramionami, gdy doszliśmy do mojej szafki, a ja wyciągałam podręczniki.
-Jak?-popatrzył na mnie Mike.-Jesteś za drobna.-uśmiechnął się.
-Zdziwiłbyś się. Od dziesięciu lat chodzę na siłownię, a kiedyś przez rok trenowałam boks.-popatrzyłam na niego mówiąc to po czym widząc jego minę wróciłam do wyciagania rzeczy. Torebkę zostawiłam w szafce, wyjęłam tylko telefon. Kurtkę powiesiłam w podłóżnej szafce.
-A odpowiadając na twoje pytanie to rzuciłam pada o ścianę i się rozpierdolił.-gdy skończyłam trzasnęłam drzwiami od szafki. Odwróciłam się i spojrzałam na brata. Ruszyłam z chłopakami w stronę naszej sali.
-Lepiej się ucz.-Jack krzyknął w moim kierunku.
Odwróciłam się i podeszłam do niego.
-Jeszcze raz zwrócisz mi uwagę, a nie dożyjesz jutra.
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Mike przyciągnął mnie do siebie łapiąc moje ramie.
-Zostaw go, bo zaraz się posra ze strachu. A ty lepiej się ucz, bo cię do Harvardu nie przyjmą.-Mike złapał mnie za ramię i prowadził do Adama. Wtedy w trójkę ruszyliśmy do sali.
Zajęłam moje stałe miejsce, a po chwili zadzwonił dzwonek.
Włączyłam wibracje w telefonie. Otworzyłam książki i zaczęłam pisać sms'a.
"Hej skarbie. Co robimy wieczorem?"
Po chwili dostałam odpowiedź.
"Na co masz ochotę?"
"A poszedłbyś ze mną do centrum?"
"Dobrze kotek. Mam matmę, do zobaczenia. :* Kocham cię."
"Ja ciebie też.<3"
Po upływie kilku minut dostałam sms'a. Pomyślałam, że może Zayn coś jeszcze napisał. I nie myliłam się.
"Musimy porozmawiać, to bardzo ważne."
Przez kolejne zajęcia, aż do piętnastej popołudniu miałam tą jedną wiadomość w głowie. Nic nie mogło do mnie dotrzeć. Z Alice zamieniłam kilka słów, nic więcej.
-Nina!-ktoś krzyczał za mną, gdy szłam po schodach na parking.
-Co jest All?
-Wpadnę do ciebie jakoś wieczorem, dobrze?
-Zaprosić Adama?-popatrzyłam na nią.
-Po co?-zmarszczyła czoło.
-Widać, że ciągnie go do ciebie, tylko nie ma okazji.
-Jak chcesz, ale ja nie jestem zainteresowana związkiem.
-Może to być przyjaźń z bonusem. Adam nie jest zły.-uśmiechnęłam się.
-Twoja decyzja, ale ja już mam takiego przyjaciela. Muszę lecieć, kierowca na mnie czeka. Pa.-cmoknęła mnie w polik i zniknęła.
Zamrugałam kilka razy oczami. Odwróciłam się i zauważyłam, że Zayn stoi koło swojego Camaro. Pokiwał w moją stronę.
Zauważyłam, że większość dziewczyn  spogląd a w jego kierunku, potem na mnie i znów na niego.
Musze się z tym zmieżyć.
O czym on chce rozmawiać??
Oby nie o naszym związku, bo nie przetrwam bez niego ani chwili.

/

Tak więc napisałm pierwszy rozdział.
Jak wam się podoba? Jakieś uwagi?
Jestem otwarta na wasze opinie.

kontakt: carmelek.natala@gmail.com

Natalie Malik.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Opening

Cześć, jestem Nina Carter. 22 stycznia 1995 urodziłam się w Londynie. Moi rodzice wpadli, nie będę tego ukrywać. Nie byłam planowanym dzieckiem, w przeciwieństwie do mojego brata Jacka. "Złote dziecko" jak mówią. Ale nic w nim specjalnego.
Od zawsze byłam samotna. Rodzice nigdy się mną nie interesowali. W sumie nigdy mi na tym nie zależało. Zawsze byłam tą niedobrą, złą. Tą, której się wstydzą. Długo się cięłam, chciałam skończyć z tym cierpieniem. Po co miałam to ciągnąć? No po co? Żeby odczuwać jeszcze więcej i się załamywać? Dobra, nie będę się użalać.
W wieku szesnastu lat byłam w psychiatryku. Służba znalazła mnie nieprzytomną w pokoju z ranami na nadgarstku. Od razu wezwali rodziców, a oni, żeby świat nie dowiedział, się jaką mają stukniętą córeczkę, wysłali mnie na terapię. Wtedy właśnie zupełnie od nich się oddaliłam. W sumie, nigdy nie było pięknie, ale nieraz rozmawiałam z nimi, może i nie było to coś wielkiego, ale zawsze coś. Teraz nie mam nic.
Na szczęście mam dwie osoby, które są ze mną na dobre i na złe. Mój chłopak, Zayn i przyjaciółka Alice.
Zayna poznałam kiedyś w klubie. W sumie oboje byliśmy pijani i chcieliśmy się zabawić, ale zostało to na dłużej niż przypuszczaliśmy. Po prostu ciągnęło nas do siebie i tyle. I tak to się ciągnie od roku. Jest w moim wieku, ale młodszy, ponieważ urodził się 3 marca. Kto by pomyślał, że kobieta może być starsza? Nie no, żartuję..
Moja najlepsza przyjaciółka, Alice urodziła się 15 lipca '95. Z pozoru wygląda na miłą, grzeczną uczennicę, ale gdy ją lepiej poznasz jest strasznie pokręcona i zajebista na swój sposób. Znamy się już 10 lat. Zaczęło się, gdy obie nawiałyśmy z zajęć w wieku 8 lat. Od tamtego czasu trzymamy się razem i nie wyobrażamy sobie życia osobno, a przynajmniej ja.
Jack. No tak, mój 'ukochany' braciszek. Przyszedł na świat 5 maja 1997 roku. Jest to 'najzdolniejsze i najładniejsze dziecko jakie kiedykolwiek przyszło na świat' cytuję moją mamę. Ble, ble, ble....
W sumie nie dziwię jej się takiej opinii. Schludny wygląd, dobra średnia, zero problemów w szkole i wychowaniu, punktualny, szczery, nie pije, nie pali, w wolnym czasie uczy się. Tak było. Ale on się zmienił, a nie widzi tego nikt z mojej rodziny oprócz mnie. Moja mama jest ślepo zapatrzona w ideał, jakim był do 16 roku życia. Po ukończeniu 'słodkiej szesnastki' oszalał. I to dosłownie. Ucieka na noc z domu, gdy nie ma rodziców w ogóle nie wraca na noc. Ile razy widziałam go jak rzekomo był na korepetycjach, a chodził po klubach pijany w cztery dupy. Kilka razy przyprowadził dziewczyny do domu, które wychodziły o 4 nad ranem. Może ja nie jestem słodką córeczką, ale nie oszukuję, nie udaję kogoś kim nie jestem, a on to robi wręcz genialnie. Popisuje się przed wszystkimi kasą. Ja też ją mam, ale nie wywyższam się tak jak on. To nas różni. Ja jestem sobą, po prostu Niną. A on? On jest Kasiastym Jackiem. Jak ja go nienawidzę... Ugh!
W przyszłym roku piszę maturę i kończę liceum. Rodzice powiadomili mnie, że mam sobie 'zacząć układać życie, bo nie będą mnie utrzymywać do śmierci'. Co prawda ja jak i mój brat po ukończeniu osiemnastego roku życia otrzymamy po 500 000,00 funtów na własne konto, które według moich rodziców 'mają pomóc nam wystartować'. Ta, jasne. Już to widzę. Jack, pewnie dostanie jakieś kierownicze stanowisko w firmie rodziców, a ja? Ja sobie sama muszę coś znaleźć. Ale ja im pokażę, że mogę być szczęśliwa bez nich i tej całej korporacji.
W skrócie:
Mam prawie 18 lat. Muszę się usamodzielnić, wyprowadzić z domu i wystartować w dorosłe życie i oczywiście ukończyć liceum. A w dodatku oddzielić się od rodziny i stworzyć własną.
A oto, moja historia....


/
Zapraszam do zakładki - Heroes , gdzie możecie zobaczyć zdjęcia głównych bohaterów.
/
Jak wam się podoba wstęp? Jesteście ciekawi co wymyśliłam??
Proszę, komentujcie. To dla mnie ważne, czy chcecie to czytać. Jeżeli nie, no to trudno. Pożegnam się z pisaniem.
Polecajcie tego bloga innym. Bardzo was proszę.

Oczywiście, możecie do mnie pisać na meila:
carmelek.natala@gmail.com

Natalie Malik.